środa, 18 grudnia 2013

Z piwem i do piwa: świąteczne trufle i porter

Tym, którym świąteczny alkohol kojarzy się tylko z grzanym winem lub ajerkoniakiem radzę wyłączyć tą notkę;). Bo oto nadchodzi pora by wyciągnąć na wierzch świąteczne walory piwa. Nie tego pitego z puszki popularnego do znudzenia lagera w towarzystwie chipsów i meczu reprezentacji(swoją drogą jakie piwo taka reprezentacja;)). Nawet nie tego z etykietką z choinką czy reniferem. Tylko takiego po, które rzadko sięgacie. Albo w sumie to nie przepadacie, ale nie wiecie czemu. Ja tak miałam właśnie z porterem. Widocznie musiałam trafić na swojego, by poznać walory mocnego piwa, które poza procentami ma szerokie spektrum różnych walorów do zaoferowania. Nie ma chyba drugiego takiego gatunku, które otula aromatem suszonych owoców, kawy, karmelu czy czekolady- czyli zapachami kojarzącymi się jednoznacznie z Bożym Narodzeniem. Te trufle idealnie komponują się z goryczą piwa i nadają mu jeszcze bardziej świątecznego charakteru. Ja wybrałam do picia swojego ulubionego Portera Warmińskiego z Browaru Kormoran.  Dodatek różności można uzupełnić o swoją inwencję i dorzucić jeszcze więcej bakalii. Porcja na około 24 sztuki.



Trufle świąteczne

  • 200 gram mascarpone
  • dwie tabliczki gorzkiej czekolady dobrej jakości
  • 100 gram śliwek suszonych
  • kilka ciasteczek korzennych
  • cukier puder do obtoczenia(około pół szklanki)
  • łyżka miodu
Mascarpone rozpuszczamy w garnku z miodem. Dodajemy czekoladę i intensywnie mieszamy by mieszanki nie przypalić. Gdy czekolada się rozpuści wrzucamy pokrojone śliwki. Studzimy i dodajemy pokruszone ciasteczka korzenne. Mieszamy i wsadzamy do zamrażalnika na około pół godziny aż masa zrobi się plastyczna i da się formować. Wyjmujemy i z masy robimy kuleczki, które następnie obtaczamy grubo w cukrze pudrze. Odstawiamy do lodówki na pół godziny i podajemy.





niedziela, 1 grudnia 2013

Grudzień! Ciasto z piernikową choinką

Stało się! W kalendarzu nagle zawitała magiczna cyferka i jeszcze bardziej magiczne literki- grudzień. Pierwszy. Niesamowite jak szybko upłynął mi ten rok. Teraz pozostaje cieszyć się tym ostatnim miesiącem, mając nadzieję, że będzie choć trochę taki, jaki sobie zawsze wymarzę. Aby uczcić ten niezwykły dzień proponuję Wam ciasto magiczne. Magiczne bo wygląda bardzo niepozornie dopóki się go nie przekroi i nie zobaczy środka. Wzbudza zachwyt gości i zdziwienie. Nie jest jakoś bardzo skomplikowane, zajmuje jednak trochę czasu bo najpierw trzeba upiec jedną część i poczekać aż wystygnie a potem dopiero drugą. sam pomysł zaczerpnęłam stąd, przepisy to składowe różnych receptur bym mogła stworzyć coś z tego co miałam pod ręką. Oczywiście można użyć dowolnego kształtu i zamiast choinki stworzyć ciasto z gwiazdką, śnieżynką, sercem itp. Porcja na małą keksówkę.



Ciasto z piernikową choinką

Na ciasto pierniczkowe:

  • 250 gram mąki pszennej
  • dwa jajka
  • 50 ml oleju rzepakowego
  • 120 ml płynnego miodu
  • łyżeczka przyprawy korzennej
  • czubata łyżeczka proszku do pieczenia
  • 100 gram cukru pudru
  • szczypta barwnika spożywczego lub trochę soku ze szpinaku
Na ciasto ucierane:
  • cztery duże jajka
  • 150 gram mąki pszennej
  • łyżeczka proszku do pieczenia
  • 120 gram cukru
  • 130 ml oleju rzepakowego
Najpierw należy przygotować ciasto pierniczkowe. Do misy miksera wrzucamy jajka i cukier. Ucieramy. Następnie dodajemy płynny miód i olej. Ucieramy na jednolitą masę. Dodajemy przesianą mąkę z proszkiem do pieczenia i przyprawą do piernika. Na koniec uzupełniamy jeszcze barwnikiem do uzyskania wybranego odcienia. Przelewamy do keksówki o długości ok. 25 cm i pieczemy ok. 50 minut do uzyskania tzw. suchego patyczka.

Studzimy zielone ciasto. Gdy już wystygnie dzielimy na plastry i wycinamy wybrany kształt. 

Przygotowujemy ciasto na babkę. Białka ubijamy na sztywną pianę. Dodajemy stopniowo cukier, czekamy aż się rozpuści. Po kolei dodajemy żółtka. Następnie cienką strużką wlewamy olej rzepakowy. Na koniec dodajemy mąkę przesianą z proszkiem do pieczenia i mieszamy tylko do połączenia składników. 

Wylewamy na małą keksówkę wyłożoną papierem do pieczenia 1/3 ciasta. Układamy na nim wycięte choinki by się ze sobą idealnie stykały w równym rządku. Następnie zalewamy pozostałym ciastem. Pieczemy 45 minut, w 170 stopniach na termoobiegu. Do tzw. suchego patyczka. Gotowe ciasto można dowolnie ozdobić lukrem, polewą itp.



poniedziałek, 11 listopada 2013

Domowa przyprawa do piernika

Zanim ktoś z Was zacznie krzyczeć o komercjalizacji świąt, że to dziwne by w listopadzie w ogóle o nich myśleć to powiem, że to już najwyższy czas pomyśleć o świętach! Taki na przykład piernik staropolski wymaga by już zarobić na niego ciasto i sześć tygodni trzymać surowe w lodówce. Potem piernik należy upiec i jeszcze kilkanaście dni powinien mięknąć. To już więc najwyższa pora by brać się do dzieła. Nawet jeśli planujecie zrobić te korzenne ciasto lub ciasteczka trochę później to przyprawę warto zrobić już teraz by składniki miały szansę odpowiednio się przegryźć. Świeża przyprawa, tuż po zmieleniu jest niemalże nie do powąchania i przyprawia aż o ból głowy. Po kilku dniach jednak bardziej się wszystkie aromaty harmonizują i uzyskujemy intensywną w zapachu i smaku mieszankę. Porcja na 100 gram przyprawy, na kilogram mąki wystarczą 3-4 łyżki. Przepis lekko zmodyfikowany pochodzi stąd.




Domowa przyprawa do piernika

  • 60 gram lasek cynamonu
  • 15 gram goździków
  • 20 gram suszonego imbiru
  • 10 gram gałki muszkatołowej
  • 10 gram ziela angielskiego
  • kilka kulek kolorowego lub czarnego pieprzu
  • 15 gram wyłuskanych ziaren kardamonu
  • 5 gram ziarenek anyżu gwiaździstego(wydłubanego z gwiazdek)
Wszystkie przyprawy dokładnie zmielić w młynku do kawy lub utrzeć w moździerzu. Wymieszać i przesypać do szczelnego słoika. Przechowywać w suchym i ciemnym miejscu.


niedziela, 10 listopada 2013

Z piwem i do piwa: beeramisu.

Międzynarodowy dzień stoutu był co prawda ósmego listopada. Jednak czekałam na nowy specjał Browaru Olimp o nazwie Hera. Z opisów wyłaniało się piwo idealne do tego deseru. I wcale się nie pomyliłam! W zachwycie wychyliłam w piątek na premierze więcej niż jeden kufelek tego zacnego trunku, a to się jeszcze nie zdarzyło w lokalu gdzie do wyboru jest ponad 200 różnych piw;). To chyba najlepsza rekomendacja. Ja odpuściłam sobie w przepisie kawę, bo piwo zawiera odpowiednio dużo tego aromatu. Beeramisu nie ustępuje w niczym klasycznej wersji tego deseru. Warstwy mascarpone i bitej śmietany otulają biszkopty nasączone piwem, całość przesypana jest ciemnym kakao. Chciałam zrobić jeszcze zdjęcia warstw środkowych, ale niestety beeramisu znikło wraz z zachwytami na ustach;).  Porcja na sześć pucharków. Przepis od piwowarki Agi.



Beeramisu
  • szklanka dobrej jakości stoutu
  • 150 gram biszkoptów Lady Fingers
  • 400 gram mascarpone
  • 250 ml śmietany kremówki
  • dwa żółtka
  • pół szklanki cukru pudru
  • łyżka ekstraktu waniliowego lub ziarenka z jednej laski
  • 3/4 szklanki dobrej jakości kakao
Śmietanę ubić na sztywno i schłodzić. Żółtka utrzeć z cukrem i ekstraktem waniliowym. Dodać mascarpone. Delikatnie wymieszać masę ze śmietaną. Biszkopty podzielić na kawałki i wsadzać do wylanego na głęboki talerz piwa tak, by tylko trochę namokły piwem, ale nie rozmiękły. Układać na dnie pucharków. Następnie kłaść warstwę masy serowo- śmietanowej i przesypać obficie przesianym kakao. Powtarzać aż wyczerpie się miejsce w naczyniach. Górna warstwa powinna składać się z masy i kakao. Schłodzić w lodówce i podawać.



czwartek, 7 listopada 2013

Makaron z dynią, czosnkiem i szynką

Nie da się ukryć, że w powietrzu bardziej czuć już zimę niż jesień. Liście opadły, jest smętnie i szaro. Znikają powoli ze straganów te różnorodne warzywa i owoce. Dynia jeszcze obecna choć coraz mniej trendy po końcówce października i początku listopada;). Teraz już bardziej do jedzenia niż do patrzenia. Większość odmian można oczywiście przechowywać przez kilka miesięcy w odpowiednich warunkach i tym, którzy dynię w kuchni cenią radzę to zrobić- to ostatni dzwonek! Tymczasem jakiś czas temu na moim talerzu wylądował makaron z dynią w towarzystwie pysznych dodatków- szałwii, czosnku i szynki. Idealnie się sprawdza jako pyszny obiad lub sycąca kolacja. Porcja na dwie osoby.



Makaron z dynią, czosnkiem i szynką

  • 120 gram upieczonej dyni(najlepsza będzie niezastąpiona hokkaido)
  • cztery ząbki czosnku
  • 200 gram makaronu( u mnie makaron "uszka")
  • cztery plastry szynki wędzonej lub szynki dojrzewającej np. szwarcwaldzkiej 
  • kilka listków szałwii
  • trzy łyżki oliwy z oliwek Olitalia
  • sól i pieprz do smaku

Makaron ugotować w osolonej wodzie do pożądanej miękkości. Na patelnię wlać oliwę. Podgrzać i wrzucić rozgniecione i drobno posiekane ząbki czosnku. Podsmażyć aż się zrumienią. Dodać szynkę i dynię, przesmażyć aż dynia nabierze złotego koloru. Dołożyć makaron, szałwię i delikatnie wymieszać. Doprawić solą i pieprzem. Podawać.


poniedziałek, 4 listopada 2013

Z piwem i do piwa: kakowe ciasto ze stoutem

  Jeszcze nie brownie, już nie murzynek. Z jednej strony słodkie, z drugiej zaś właściwie wytwornie kakaowe. Ciemne tak, że właściwie już czarne, a kuwertura z gorzkiej czekolady wygląda jak mleczna;). Ciasto, które polecam wszystkim pożeraczom smakołyków czekoladowych i kakaowych. Piwo nadaje mu lekką, ciekawą nutę goryczy i wilgotność, jednocześnie nie oddając smaku alkoholu.
  Stout to styl, który laikom często może się mylić z porterem, głównie z powodu barwy. To piwo górnej fermentacji, bardzo ciemne, szczególnie popularne w Irlandii. Piwo to jest uwarzone na bazie słodów palonych, które nadają mu często zapach kawy czy czekolady. Jest ono z reguły mocno goryczkowe, goryczka pochodzi zarówno ze słodu jak i z chmielu. Zawartość alkoholu jest niższa od porteru o mniej więcej połowę. Być może przeciętnemu konsumentowi wydaje się, że nigdy o takim piwie nie słyszał. Jednak najpopularniejszym komercyjnym przedstawicielem tego stylu jest...Guinness! 
  Jeśli chodzi o polskich przedstawicieli gatunku to lista nie jest zbytnio imponująca, o czym przekonałam się zakupując piwo do przepisów. Stanęło na stoucie czekoladowym uwarzonym w Browarze na Jurze z Zawiercia. Piwo okazało się idealne do przepisu i nie tylko(no coś trzeba było zrobić z tą szklanką, która została!). Taka mała dygresja: jeśli ktoś kupuje to piwo i spodziewa się dostać słodziutki, sztucznie aromatyzowany ulepek o smaku czekolady to może się naprawdę grubo zawieść. Porcja na tortownicę o średnicy 24 cm, przepis zaczerpnęłam stąd



Kakaowe ciasto ze stoutem
  • 250 ml stoutu
  • dwa duże jajka
  • 250 gram niesolonego masła
  • 140 ml śmietany zakwaszanej 18%
  • 300 gram cukru kryształu lub drobnego cukru do wypieków
  • 70 gram dobrej jakości gorzkiego kakao
  • 280 gram mąki pszennej
  • dwie łyżeczki sody oczyszczonej( plus trzy łyżki wrzątku i łyżka octu- składniki te zapobiegają mocno wyczuwalnej nucie sody w cieście)
  • 100 gram gorzkiej czekolady lub kuwertury
  • łyżka oleju rzepakowego
Wszystkie składniki powinny mieć temperaturę pokojową. Piwo wlać do szerokiego garnka. Wrzucić pokrojone w kostkę masło i rozpuścić w piwie. Zdjąć z ognia i wsypać kakao i cukier. Dobrze wymieszać i odstawić do wystudzenia. W osobnej misce mikserem lub trzepaczką połączyć jajka i śmietanę. Sodę wymieszać z wrzątkiem i octem(uwaga! pieni się!), wystudzić. Wlać masę jajeczno- śmietanową do mieszanki piwa, masła i kakao, dolać roztwór sodowy. Dokładnie wymieszać. Dodać przesianą mąkę i wymieszać szpatułą lub łopatką aż nie będzie zbyt dużych grudek. Wlać do wyłożonej papierem do pieczenia tortownicy i piec w temperaturze 180 stopni, przez około 40- 60 minut do tzw. suchego patyczka. Po wyjęciu i ostudzeniu zrobić polewę z roztopionej w kąpieli wodnej czekolady i łyżki oleju. Oblać ciasto i po zastygnięciu podawać.




środa, 30 października 2013

Z piwem i do piwa: Grecki keftedes burger i Prometeusz

Gdy zaczynałam ponad rok temu "Z piwem i do piwa" nie sądziłam, że plan się tak się rozciągnie w czasie. Miało być pięknie i cyklicznie tymczasem wpisów do tej pory pojawiło się jak na lekarstwo- nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Na pocieszenie zapowiedź kilku nowości. Będzie ciasto ze stoutem, beeramisu, stoutowy gulasz- wszystko z okazji International Stout Day, który przypada 8 listopada. Zanim jednak zrobi się stoutowo dziś keftedes burger i Prometeusz. Prometeusz to piwny debiut browaru Olimp- inicjatywy dwóch panów z Torunia. To piwo uwarzone w unikatowym stylu o wdzięcznej nazwie PIPA (Polish India Pale Ale). Pierwowzorem jest amerykański styl AIPA- piwo o mocnym nachmieleniu różnymi gatunkami tych magicznych szyszek. W rezultacie uzyskano piwo o ładnej, bursztynowej barwie i powalającej goryczy- to piwo zdecydowanie dla tych, którzy nie krzywią się i nie marudzą, że piwo jest gorzkie;).
 Postanowiłam nawiązać do nazwy piwa i jego krajowego charakteru i tak powstał keftedes burger- aromatyczny kotlet wołowy z serem typu feta i warzywami kojarzonymi z popularną sałatką grecką. Keftedes to rodzaj ziołowych klopsików, a ich ojczyzną jest Grecja. Całość zamknięta w kajzerce(cztery nacięcia w Krakowie, pięć w Warszawie;)). Wszystko idealnie się komponuje w męską ucztę z piwem i kawałkiem mięcha;). Porcja na cztery burgery.



Keftedes burger

  • 400 gram mielonego mięsa wołowego(idealnie nada się np. antrykot)
  • trzy łyżki posiekanej natki pietruszki
  • dwa ząbki czosnku
  • łyżka posiekanej mięty
  • łyżeczka suszonego oregano
  • sól i pieprz do smaku
  • olej do smażenia
  • cztery kajzerki
  • jeden pomidor
  • jeden zielony ogórek
  • jedna czerwona cebula
  • cztery liście sałaty lodowej lub masłowej
  • 100 gram sera typu feta
  • majonez(do smaku)
Wołowinę mieszamy z ziołami, posiekanym drobno czosnkiem i odrobiną zimnej wody. Doprawiamy do smaku solą i pieprzem. Nie wyrabiamy zbyt długo bo burgery będą twarde. 
Formujemy kotlety i smażymy na oleju aż będą odpowiednio(czyli wedle gustu) wysmażone. W podgrzanych kajzerkach smarujemy cienko majonezem dół bułki, układamy sałatę, kotlet, pokrojony na plasterki pomidor, ogórek i krążki cebuli. Na samą górę kładziemy plaster sera typu feta. Zamykamy i natychmiast podajemy w towarzystwie odpowiednio schłodzonego piwa.




Smacznego!

niedziela, 27 października 2013

Bezowy tort Dacquoise

Jeden z najlepszych tortów bezowych jakie dane mi było jeść(ależ ze mnie skromna istota!). Mimo, że to beza nie jest aż mdląco słodki, powiedziałabym, że jest dość zrównoważony w smaku dzięki lekkiej goryczy orzechów i kremówce. Oryginał zasłynął w sieci cukierni "Sowa"- do tej pory nie miałam okazji go spróbować. Ja zrobiłam go na fali ciekawości i oczywiście licznych fanów bezy, których posiadam w swoim najbliższym otoczeniu.  Nie jest to ciasto jakoś mega skomplikowane, wystarczy trzymać się wskazówek na temat pieczenia bezy. Wyszło pysznie, czy zgodnie z oryginałem to radzę zweryfikować samemu. Porcja na tort o średnicy około 26- 28 cm. Oczywiście dakłas(wdzięczne spolszczenie) ma chyba z milion kalorii dlatego polecam tylko na specjalne okazje.



Tort Dacquaise 

  • pięć białek o temperaturze pokojowej
  • 250 gram drobnego cukru do wypieków(lub zwykłego kryształu)
  • dwie łyżki brązowego cukru trzcinowego typu dremerara
  • łyżka mąki ziemniaczanej lub skrobi kukurydzianej
  • łyżeczka octu winnego

    • 250 gram serka mascarpone
    • 400 ml śmietany 30% (kremówka)
    • 200 gram kajmaku lub masy krówkowej
    • około 12 sztuk daktyli suszonych
    • 60 gram łuskanych orzechów włoskich

    Białka ubijamy na sztywną pianę. Powoli i stopniowo dosypujemy po trzy łyżki wymieszanych cukrów, za każdym razem dobrze ubijając(około 3 minut). Gdy już cały cukier się rozpuści, dodajemy ocet i skrobię. Miksujemy jeszcze krótką chwilę do połączenia składników. Białka powinny być sztywne i lśniące, a cukier dobrze rozpuszczony. Wykładamy masę za pomocą szpatuły na blachy do pieczenia wyłożone papierem i wysypane lekko mąką ziemniaczaną. Formujemy masę w okrągłe blaty(trochę jeszcze rozejdą się na boki). Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 150 stopni(z termoobiegiem). Po pół godzinie zmniejszamy temperaturę do 100 stopni i suszymy przez około godzinę(u mnie zajęło to półtorej godziny- zależy od piekarnika). Gdy beza się upiecze- wierzch będzie suchy i chrupiący, zostawiamy ją w piekarniku do całkowitego ostygnięcia.

    Przygotowujemy masę. Wszystkie składniki powinny mieć tą samą temperaturę więc pochodzić z lodówki. Ubijamy na sztywno kremówkę. W drugiej misce mieszamy mascarpone z kajmakiem oraz z posiekanymi orzechami włoskimi i daktylami. Powoli dodajemy do śmietany mieszając na najniższych obrotach aż składniki się połączą. Przekładamy blaty bezowe kremem. Wierzch posypujemy kakao i dekorujemy połówkami orzechów i kawałkami daktyli. Podajemy natychmiast. 
    Tort można bardzo krótko trzymać w lodówce gdyż beza traci chrupkość. 




    Smacznego!

    czwartek, 24 października 2013

    Chocolate chips cookies z płatkami

    W internecie można znaleźć mnóstwo przepisów na te popularne, znane z dziesiątek filmów ciasteczka. To amerykański klasyk kojarzący się z uśmiechnięta amerykańską mamą serwującą swemu dziecku ciastko wyciągnięte z metalowej puszki i podane obowiązkowo ze szklanką mleka;). Na ile to prawdziwa wizja- ciężko stwierdzić. Mnie przypominają one trochę rodzime pieguski, aczkolwiek są one mniej kruche i zawierają bardziej ograniczoną liczbę dodatków. Wiele przepisów zawiera tylko czekoladę dorzuconą do ciasta lub ewentualnie orzechy. Inne źródła zalecają dodatek masła orzechowego- no cóż, co gospodyni to inny przepis. Wersja, którą przedstawię jest jednak wzbogacona w dodatek płatków kukurydzianych co dodaje ciasteczkom nowej tekstury. Porcja na około 20 sporych ciastek.




    Chocolate chips cookies

    • 250 gram mąki
    • 125 gram masła
    • dwa jajka
    • płaska łyżeczka proszku do pieczenia
    • 150 gram czekoladowych groszków lub posiekanej czekolady
    • 50 gram orzechów włoskich
    • 50 gram płatków kukurydzianych
    • 180 gram cukru białego
    • trzy łyżki cukru trzcinowego
    • łyżeczka ekstraktu waniliowego lub 10 gram cukru waniliowego
    Masło utrzeć mikserem z cukrami na puszystą masę. Dodać jajka, przesianą mąkę, proszek, czekoladę i orzechy. Dokładnie wymieszać. Na koniec dodać płatki kukurydziane, znów wymieszać. Formować kulki wielkości orzecha włoskiego i układać je na blasze wyłożonej papierem do pieczenia w sporych odstępach. Piec w 180 stopniach przez około 10-12 minut(ciastka mogą być lekko złote- im bardziej złote tym później będą twardsze). Można przechowywać w szczelnie zamkniętym pojemniku do około tygodnia.


    wtorek, 22 października 2013

    Tradycyjne powidła śliwkowe

    Śliwki to jedne z tych owoców, które żegnają słoneczne lato i witają jesień. Wciąż jeszcze dostępne, kuszą by zatrzymać je na dłużej. Ja jakiś czas temu dałam się skusić i usmażyłam tradycyjne powidła bez dodatku środków żelujących. Wbrew pozorom stwarzanym przez mega długi czas przygotowania(minimum trzy dni!) powidła nie są pracochłonne. Należy tylko pamiętać by dosładzać je na końcu co zmniejsza ryzyko przypalenia i smażyć je w garnku o naprawdę grubym dnie. Jeśli chodzi o sam cukier to jest on sprawą bardzo dyskusyjną bowiem naturalna słodycz powideł zależy od rodzaju i jakości śliwek- podobno najlepsze są węgierki z pomarszczoną skórką przy ogonku. Ponadto żeby uzyskać jakąś rozsądną ilość powideł potrzebna jest dość spora ilość śliwek. Nie jest to więc za bardzo ekonomicznie, ale ten lekko dymny smak i satysfakcja zrobienia czegoś od podstaw wszystko wynagradza;).



    Tradycyjne powidła śliwkowe

    • 10 kilogramów śliwek węgierek
    • cukier(ilość zależna od słodyczy owoców)
    • 1/4 szklanki wody
    Śliwki umyć i wydrylować. Przygotować duży garnek o grubym dnie. Wsypać do niego śliwki, wlać wodę i zacząć gotować na małym ogniu bez przykrycia. Trzeba uważać by się nie przypaliły, dlatego konieczne jest mieszanie drewnianą łyżką. Pierwszego dnia może to zająć około trzech godzin. Sok powinien się zredukować. Odstawić na noc. Następnego dnia znów zagotować powidła i wysmażać około 2- 3 godzin. Powinny już zacząć gęstnieć i brązowieć. Trzeciego dnia smażyć aż do całkowitego zgęstnienia. Gotowe powidła powinny płatami spadać z łyżki. Na tym etapie można ewentualnie dosłodzić gotowy wyrób. Gorące wkładać do słoików, zakręcać i położyć do góry dnem aż do ostygnięcia. Powideł nie trzeba pasteryzować.



    niedziela, 20 października 2013

    Różowy Shrek na Różowy Tydzień

    Na fali Różowego Tygodnia postanowiłam zrobić różową wersję tego popularnego poniekąd ciasta. Nie było to zadanie trudne, zamieniłam po prostu zielony sok na różowy i zmieniłam kolory i smaki galaretek. Pytanie tylko jak nazwać taki twór? Przecież Shrek jest zasadniczo zielony. To może Fiona? Co prawda rzeczywiście różowy kolor kojarzy się bardziej kobieco, ale Fiona w ostateczności też była zielona. Nie będziemy się więc zasadniczo rozwodzić nad nazwą i zostaniemy przy różowym Shreku. Ciasto jest bardzo dobre, idealnie wyważone w smaku, ani za słodkie, ani za kwaśne. Masa budyniowa, ciasteczka z galaretką, masa śmietanowa i galaretka. Oto cały sekret tego uroczego ciasta. Możecie wykorzystać ulubiony przepis na biszkopt, osobiście radzę wykorzystać ten przepis(stąd też zaczerpnęłam ogólny przepis na ciasto). Porcja na blachę 25x 22 cm lub większą, ale ciasto będzie wtedy niższe.



    Różowy Shrek

    • prostokątny biszkopt o wysokości około 0,5 cm
    Na warstwę budyniową:
    • 900 ml soku przecierowego o różowym kolorze(u mnie Kubuś o smaku banan- truskawka)
    • trzy budynie o neutralnym smaku np. śmietankowe
    • opcjonalnie: cukier jeśli budynie są niesłodzone
    Na warstwę śmietanową:
    • 500 ml śmietany kremówki
    • dwie galaretki o różowym kolorze np. malinowe
    Dodatkowo:
    • galaretka malinowa
    • dwa opakowania ciastek typu Delicje


    Z soku odlewamy szklankę. Resztę wlewamy do garnka razem z cukrem i zagotowujemy. W szklance zimnego soku rozprowadzamy trzy budynie. Wlewamy do gorącego soku i intensywnie mieszamy by nie powstały grudki. Gdy odpowiednio zgęstnieje lekko studzimy i wylewamy na wystudzony biszkopt. Układamy ciastka czekoladą do góry i odstawiamy do wystudzenia. 
    Dwa opakowania galaretki malinowej rozpuszczamy w szklance wrzącej wody i odstawiamy do całkowitego ostygnięcia. Schłodzoną kremówkę ubijamy na sztywno. Pod koniec wlewamy zimną galaretkę. Wylewamy śmietankę na masę budyniową i schładzamy w lodówce aż całkowicie zastygnie. W 350 ml wrzącej wody rozpuszczamy ostatnią galaretkę, studzimy i wylewamy na górę ciasta. Czekamy aż stężeje.




    Smacznego!


    niedziela, 13 października 2013

    Takie rzeczy tylko w Tesco!

    Pamiętacie? Znacie? Tylu internautów bolało nad ich stratą i wycofaniem z polskiego rynku. Jaka więc była moja radość gdy dziś w Tesco zobaczyłam grzecznie leżący na półce jeden ze smaków dzieciństwa. Czekoladowe gwiazdki mają naklejkę z polskim składem, więc nie są produkowane bezpośrednio na polski rynek. Paczka o gramaturze 130 gram kosztuje 8,99 zł. Jeśli tęsknicie za smakiem tych uśmiechniętych czekoladek wybierzcie się do Tesco! :D


    piątek, 11 października 2013

    Różowy Tydzień 2012- tak było w zeszłym roku


    Źródło: www.dreamstime.com

    Zanim zaczniemy kolejny Różowy Tydzień chciałabym jeszcze podsumować ten zeszłoroczny.
     Fakt, podsumowanie powinno się ukazać już wiele miesięcy temu, ale temat jakoś wyraźnie się rozmył co jest niestety moją winą jako współorganizatorki, a za co serdecznie przepraszam.
     Liczę, że w tym roku wykażę się większą organizacją i napiszę podsumowanie wcześniej niż rok po akcji;).
     Niniejszym więc przedstawiam Wam listę przepisów, które wzięły udział w akcji(kolejność jest przypadkowa):





    Moje domowe kucharzenie:

    Sałatka z czerwonych buraków
    Kanapka z wafli ryżowych i malinowego serka
    Malinowo bananowe lody
    Różowe ciasto z jabłkami

    Mirabelkowy blog

    Różowy tydzień. Różowe pancakes.

    Czerwień i błękit

    Wątróbka z gruszkami i żurawiną w sosie chrzanowym

    Z kartoflanego pola:

    Filet z łososia i sałatka z różowego grapefruita
    Glazurowane rzodkiewki
    Różowy jabłecznik z plebani w Zurychu

    Smaki i niesmaki:

    Koperty z jabłkami

    Lejdi of the house:

    Malinowe melting moments na Różowy Tydzień

    Kuchnia Josi:

    Pełnoziarnisty czekoladowy omlet biszkoptowy z musem malinowym

    Pannakota- przepisy kulinarne na pyszne dania i desery:

    Truskawkowo czekoladowy tort "świnka Peppa" na 3 urodziny

    Eterno od kuchni:

    Różowe omlety

    Cukiernicze kreacje Charlotte:

    Stella malinowo- orzechowa

    Aylesbury days:

    Ślimaczki z białą czekoladą i malinami
    Piosenka i frytki o lekko różowym zabarwieniu

    Trochę inna cukiernia:

    Dzień

    Tak sobie pichcę...:

    Norweska zupa z wędzonym łososiem

    Kuchenne wzloty i upadki młodej mężatki:

    One naprawdę są jadalne...czyli czekoladowe babeczki z różowym kremem serowo- maślanym

    Dusiowa kuchnia:

    Różane tiramisu
    Roladki z surimi

    Zdrowe odżywianie:


    Ratatouille z dyni hokkaido z rozmarynem i melisowe klopsiki drobiowe


    Smakowy raj:


    Mia cucina:


    Ślinka cieknie:


    Pyszna piecze:


    Kuchnia Dzieciaków:


    Szczypta- wege:

    Buraczki na ostro

    Majanowe pieczenie:

    Sałatka buraczkowa

    Twoje zwycięstwo:

    Różowe lody

    Osiakowe gotowanie:

    Różowa terrina z buraczków




    Ogółem to aż 34 różowe inspiracje by żyć, by cieszyć się życiem, by smakować, kochać. Mam nadzieję, że i w tym roku frekwencja będzie liczna i zostawicie wiele ze swojej kobiecej kreatywności. Bardzo dziękuję za wszystkie wpisy w imieniu swoim i Szarlotka!

    czwartek, 10 października 2013

    Różowy tydzień 2013- zapraszam do akcji!

    To już kolejny rok, kiedy mamy okazję wspólnie się zastanowić nad tym co jest szalenie istotne w naszym życiu- nad naszym zdrowiem. Statystyki są miażdżące; co roku na raka piersi w Polsce zapada około 12 tysięcy Polek. Połowa z nich umiera, bo za późno udały się po pomoc lub zdiagnozowały chorobę. Wciąż też wstydzimy się chodzić do lekarza uważając nasze zdrowie intymne za sprawę drugorzędną. Dbamy o naszych bliskich, troszczymy się z największą starannością i tak często zapominamy, że ich dobro zależy też od naszego samopoczucia.
    Akcja ma na celu przypomnienie, chwilę refleksji, że nie jesteśmy kuloodporne. Nie da się być superwoman, warto pamiętać o tym, że kiedy dokonujemy nadludzkich wysiłków by uczynić nasze rodziny szczęśliwymi nie możemy zapomnieć o sobie! Mamy potrzeby, pragnienia i marzenia. Jedna z tych potrzeb to samobadanie piersi. Pamiętaj, że dotykasz= wygrywasz! Nikt nie zna siebie lepiej niż Ty sama. 15 października obchodzony jest Europejski Dzień Walki z Rakiem Piersi. Mam nadzieję, że tego dnia zrobicie dla siebie coś szczególnego, co poprawi nie tylko samopoczucie, ale znacząco wpłynie na samoświadomość i Wasze zdrowie.
    Zadaniem kulinarnym akcji jest ugotowanie/ upieczenie/ usmażenie itp. dań w kolorze różowym lub jego odcieniach, by mogły przypominać o idei akcji. Chciałabym abyście gotując coś różowego miały tylko pozytywne myśli o sobie i swojej przyszłości.
     Niech moc będzie z Wami dziewczyny(i chłopaki)!


    Akcja będzie się odbywać na durszlaku w dniach 14- 20 październik. Jeśli nie macie konta na durszlaku to bardzo proszę o przesyłanie maili z linkiem na adres mailowy: gosiaosia@gmail.com
    Chciałabym też zaznaczyć, że w tym roku włączyłam moderację wpisów, co jest spowodowane lawiną zeszłorocznych zgłoszeń przepisów niewiele mających wspólnego z tematyką akcji.



    Kod należy skopiować i wstawić na swoją stronę.
    Różowy tydzień 2013

    środa, 2 października 2013

    Morele lub brzoskwinie w syropie

    Nieodwołalnie lato się skończyło, a wraz z nim zniknęły ze straganów tak lubiane przeze mnie owoce. Żegnajcie maliny, morele, brzoskwinie- do zobaczenia w przyszłym roku! Cudownie jest zamknąć trochę słońca i lata w słoiku, a do tego eksperymentu idealnie nadaje się właśnie ten przepis. Już sobie wyobrażam smętne zimowe wieczory i radość z otwarcia słoika takich cudów utopionych w złotym, słodkim syropie. Syrop można delikatnie zaromatyzować kwiatami lawendy lub dodać kawałek laski wanilii lub kory cynamonu. W przepisie użyłam moreli, ale jeszcze są dostępne brzoskwinie- najlepsze będą te małe, ogrodowe. Osobiście z moreli nie zdejmowałam skórki, ale w przypadku brzoskwini lepiej to zrobić. Przepis zaczerpnęłam stąd.



    Brzoskwinie lub morele w syropie
    • kilogram moreli lub brzoskwini
    • dwie szklanki wody
    • łyżeczka kwasku cytrynowego lub soku z cytryny
    • dwie i pół szklanki cukru
    • opcjonalnie: kwiaty lawendy, laska wanilii, kawałek kory cynamonu
    Owoce umyć, przekroić na połówki i pozbawić pestek. Jeśli chcemy pozbawić je skóry to należy sparzyć je wrzątkiem i po chwili zdjąć skórę. Wodę z cukrem, kwaskiem cytrynowym i dodatkami zagotowujemy. Zalewamy gorącą ułożone luźno w słoikach owoce i zakręcamy. Pasteryzujemy i odstawiamy na około dwa miesiące.



    czwartek, 26 września 2013

    Dyniowe gnocchi z masłem szałwiowym

    Danie o nazwie co najmniej wykwintnej. Kryje w sobie jednak prostotę składników i harmonię smaków, która kryje się w zgranym duecie dyni i szałwii. Zadziwiające jak to ziółko kojarzące się z herbatką na obolałe gardło potrafi urozmaicić słodkawą nutę dyniowych klusek. To danie na pochmurne i smutne dni, pełne słońca i myśli o złotej, polskiej jesieni na, którą wszyscy mamy nadzieję. Energetyczny kolor wprost dodaje animuszu i zachęca do zjedzenia. O tym jak przygotować puree z dyni pisałam już w zeszłym roku. Teraz skorzystałam już ze świeżego produktu, bo sezon właśnie się rozpoczął. Nabyłam więc dynię hokkaido- niezwykle smaczną odmianę o niedużych(jak na dynię oczywiście) owocach, pięknym kolorze i niezrównanej zawartości witaminy A. Można ją jeść razem ze skórą. Miałam lekki problem z wyrobieniem ciasta bo za nic nie chciało się lepić, a im więcej mąki, tym gnocchi będą twardsze. Lepiej więc przygotować trochę cierpliwości i dobrze namączyć ręce by się nie przykleić. Porcja na dwie osoby.




    Dyniowe gnocchi z masłem szałwiowym

    • szklanka puree dyniowego (przepis znajduje się tutaj)
    • 1,5 szklanki mąki pszennej(może być potrzebna większa ilość)
    • jedno jajko
    • 40 gram masła
    • 6-8 listków szałwii
    • sól do smaku
    • opcjonalnie: parmezan lub inny twardy ser do posypania
    Puree wymieszać z mąką i jajkiem.Wyrobić na gładką masę, może być dość luźne i klejące. Odrywać po kawałku ciasta i formować w rękach owalne kluski. Docisnąć lekko wierzch widelcem. W garnku zagotować wodę. Wkładać do gotującej się gnocchi i gotować jeszcze około dwóch minut od wypłynięcia. Odsączyć na sitku. Na patelni rozgrzać masło, wrzucić szałwię i kluski. Smażyć aż nabiorą lekko złocistej skórki. Posolić i podawać lekko posypane parmezanem.




    Smacznego!

    poniedziałek, 16 września 2013

    Sałatkowa klasyka czyli colesław

    Klasyczna sałatka obiadowa rodem z sieci popularnych fast foodów. Zadziwiająco dobra jak na tylko sałatkę z kapusty. Można ją dowolnie modyfikować, dodając różne składniki- jednak tutaj wersja klasyczna jest najlepsza. Idealnie sprawdzi się zarówno do kotleta jak i do pieczonego kurczaka i wiele, wiele innych. Sekretem tej sałatki jest sos złożony z majonezu, mleka, cukru i innych przypraw. Można oczywiście go lekko modyfikować, ale podane proporcje są moim zdaniem idealne do uzyskania pożądanego efektu smakowego. Sama nazwa wywodzi się z języka flamandzkiego, a "Koolsla” oznacza po prostu surówkę z kapusty. Przepis na sporą porcję, zaczerpnęłam stąd.



    Sałatka colesław

    • mała główka kapusty białej(ważąca około kilograma)
    • jedna średnia marchewka 
    • jedna nieduża cebula
    • łyżka posiekanej natki pietruszki(moja modyfikacja, można pominąć)
    • 3/4 szklanki majonezu
    • pół szklanki mleka
    • cztery łyżeczki cukru pudru
    • dwie łyżeczki octu balsamicznego(lub jasnego octu winnego, octu jabłkowego)
    • łyżka soku z cytryny
    • płaska łyżeczka soli
    • 1/4 łyżeczki czarnego pieprzu
    Kapustę zszatkować bardzo drobno. Wetrzeć na grubych oczkach marchew i dodać posiekaną w drobną kostkę cebulkę. Składniki sosu wymieszać i dodać do sałatki. Posypać natką. Całość odstawić do lodówki na minimum godzinę by składniki się przegryzły. 

    Smacznego!


    środa, 11 września 2013

    Kujawskie(?) kluski ziemniaczane

    Chciałabym wiedzieć czy to danie na pewno pochodzi z tego regionu, ale zawsze w takich przypadkach dowiem się, że w innych województwach już od pokoleń spożywa się je na obiad;). Ja w każdym razie pierwszy raz jadłam tego rodzaju kluski tutaj, w Toruniu. Można znaleźć je w karcie większości tutejszych restauracji, są też tradycyjnym dodatkiem do czerniny. Podawane na różne sposoby, z różnymi dodatkami często jako główne danie bo są baardzo sycące. Najczęściej spotyka się wersje z boczkiem lub podsmażoną cebulką, twarogiem lub z kapustą zasmażaną. Ich szarawy kolor to zasługa mąki żytniej i przygotowania klusek z surowych ziemniaków. Jeśli nie posiadacie malaksera, który zetrze ziemniaki na papkę możecie użyć np. sokowirówki i dodać tylko zebrany krochmal, wylewając wodę. Porcja na cztery osoby.



    Kluski ziemniaczane

    • 1,5 kilograma ziemniaków
    • około 3/4 szklanki mąki żytniej(typ 720)
    • 1/4 szklanki mąki pszennej
    • dwa jajka
    • sól
    Do podania:
    • twaróg
    • podsmażony boczek
    • zrumieniona na złoto cebulka
    • kapusta kiszona lub zasmażana
    Ziemniaki obrać, umyć i osuszyć. Zetrzeć na zupełną papkę. Odcisnąć z nadmiaru wody, dodać mąkę i jajka. Dokładnie wymieszać aż do uzyskania konsystencji gęstej masy(może to wymagać większej lub mniejszej ilości mąki, dlatego nie należy wsypywać całej od razu). W garnku zagotować dużą ilość wody, osolić. Zamoczyć drewnianą deskę. Nakładać porcje ciasta na deskę i za pomocą łyżki moczonej we wrzątku zsuwać drobne porcje do gotującej się wody. Gdy całość będzie już w garnku gotować krótko pod przykryciem(około 3-4 minut). Odcedzić na sicie i podawać gorące z wybranymi dodatkami. 


    czwartek, 5 września 2013

    Falafel czyli wege fast food

    No może nie taki znowu "fast" bo już wieczorem trzeba pomyśleć, że następnego dnia się je zje;). Ostatnio eksperymentuję z różnymi wersjami bezmięsnych kotletów więc po zakupieniu paczki ciecierzycy postanowiłam zrobić własne falafele. Udało mi się nawet namoczyć na noc ciecierzycę co niestety często wylatuje z mej pamięci;). Za pierwszym razem choć danie było naprawdę jadalne to jednak smak był trochę mało wyrazisty. Za drugim więc razem troszkę bardziej szczodrze wsypałam przypraw i pochłonęliśmy falafele w kilka minut od usmażenia. Wegetarianom polecać nie muszę, ale polecę tym co mięso jedzą, jako urozmaicenie diety i wzbogacenie jej w suche nasiona roślin strączkowych. Porcja na dwie głodne osoby, przepis zaczerpnęłam od Zieleniny.




    Falafele

    • szklanka suchej ciecierzycy
    • 1/4 łyżeczki mielonego kuminu
    • pół łyżeczki sody oczyszczonej
    • pół dużej cebuli
    • dwa ząbki czosnku
    • dwie łyżki posiekanej natki pietruszki
    • sól i pieprz do smaku
    • olej do smażenia
     Ciecierzycę namoczyć na noc w dużej ilości wody. Odsączyć i wysuszyć na sitku. Ciecierzycy nie gotujemy! Zmielić za pomocą blendera razem z cebulą i czosnkiem. Dodać natkę, kumin, sodę oraz sól i pieprz. Formować z masy kulki, lekko spłaszczać. Smażymy na głębokim oleju na złoty kolor.

    Falafele można podawać jak klasyczne kotlety z ziemniakami i surówką. Można też tak jak ja zapakować je we flatbread lub chlebek pita. W towarzystwie chrupiących warzyw i sosu czosnkowego smakują wybornie!




    środa, 4 września 2013

    Flatbread czyli chlebek z patelni

    Uwielbiam tego typu pieczywo! Robi się je naprawdę szybko, nie jest szczególnie kłopotliwe i nie wymaga jakiś wymyślnych składników. Można w nie zawinąć różne ciekawe produkty, zjeść na słodko lub słono. Kiedyś już pokazywałam Wam przepis na english muffins- bułeczki z patelni. Flatbread jest bardziej podobny do tortilli, jednak bardziej treściwy bo grubszy i przez to puszystszy, o dość dużej wilgotności. Można urozmaicić jego smak poprzez dodanie różnych ziół, suszonych pomidorów, lub pozostać przy klasycznej wersji. Porcja na cztery placki, jeśli macie duuży apetyt lub wiele brzuchów do wykarmienia to radzę podwoić lub potroić składniki. Przepis znalazłam u Panny Malwiny.




    Flatbread z patelni

    • szklanka mąki pszennej
    • pół szklanki jogurtu typu greckiego
    • łyżeczka posiekanej natki pietruszki(lub dowolne zioła świeże lub suszone)
    • pół łyżeczki soli
    • 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
    Suche składniki przesiać i wymieszać. Dodać jogurt i zagnieść ciasto. Na początku lepi się ono bardzo do rąk więc można trochę podsypywać mąką. Gdy będzie już gładkie, odłożyć do miski i odstawić na 30- 60 minut. Po tym czasie podzielić ciasto na cztery części. Każdą część rozwałkować na cienki placek(powinien mieć około 2 mm grubości). Smażyć na suchej patelni z powłoką nieprzywierającą aż pojawią się brązowe plamki. Podawać na ciepło lub zimno.